Seceda to 2519 – metrowy szczyt umieszczonym w Val Gardena, powyżej miejscowości Ortisei w paśmie Dolomitów.
Niestety to już ostatni dzień spędzony we Włoskich Dolomitach :(.
Wycieczka tego dnia zaplanowana była z udziałem rowerów. Pakujemy cały swój dobytek, bo po Secedzie ruszamy na podbój Ligurii. O czym w kolejnych wpisach.
Plan na dziś to wjazd z rowerami kolejką górską. Kolejka rusza z Ortisei i dzieli się na dwa etapy.
Pisze o etapach, ponieważ wjazd tuż pod sam szczyt składa się z przejazdu dwoma kolejkami. W pierwszym etapie jeździ kilkanaście wagoników, następnie drugi etap to już jeden wagonik, w którym mieści się pokaźna liczba osób i rowerów. Cała trasa pod szczyt Secedy kolejkami trwa około 30 minut.
Wjazd z rowerami w jedną stronę to koszt 29€ za osobę.
Droga powrotna to już zjazd rowerami.
Tuż po wyjściu ze stacji kolejki uderza nas zapierający dech w piersiach widok, a to dopiero początek.
Szukamy miejsca na zaparkowanie rowerów, spinamy je i ruszamy bliżej szczytu.
Nie, nie będziemy go zdobywać, bo widok z dołu na szczyt jest stanowczo lepszy.
Po wejściu pod górę w butach rowerowych SPD (czytajcie Łukasz) gdzie nie raz była styczność pupy z podłożem, wracamy do rowerów.
Ubieramy kaski i w drogę…tutaj zaczyna się moja walka ze strachem, przynajmniej na początku. Myślę, że na mojej głowie pojawiło się kilka dodatkowych siwych włosów.
Początek straszny, a po każdym kilometrze w dół coraz bardziej mi się podobało. Być może hamulce oberwały bardziej niż zazwyczaj, ale to był mój pierwszy raz.
Łukasz oczywiście był w swoim świecie, czyli adrenalina razy 1000.
Widoki rekompensowały strach przed upadkiem.
Cała wycieczka oczywiście zakończyła się bez żadnych upadków. Jedyny minus to taki, że zjeżdżając ominęliśmy szlak, który miał nas prowadzić dłuższą drogą do miejscowości Santa Cristina. Zjechaliśmy z powrotem do Ortisei tam, gdzie zaczęliśmy swoja podróż.
Są tego plusy i minusy. Minus taki, że zobaczyliśmy mniej. Plus taki, że mamy teraz więcej czasu na zmianę lokalizacji, o której wspominałam wyżej.
Ligurio, przybywamy, czas opalić dupki.
Oczywiście, aby uzupełnić fotorelację Łukasz przygotował film z tego dnia. Zapraszamy do oglądania.
Podobał Wam się ten wpis, napiszcie komentarz, udostępnijcie znajomym, napiszcie czego Wam zabrakło i o co możemy ten tekst uzupełnić.
Pozdrawiamy.