Babia Góra
Masyw górski znajdujący się w Paśmie Babiogórskim należącym do Beskidu Żywieckiego w Beskidach Zachodnich.
Najwyższy szczyt to Diablak 1725 m, często nazywany Babią Góra jak cały masyw.
Diablak poza Tatrami to najwyższy szczyt w Polsce, nazywany jest Diabelskim szczytem. Droga prowadząca na szczyt to rzeczywiście istne piekło ;)
Swoją przygodę z Babią Góra rozpoczynamy parkując auto na parkingu Krowiarki, w Przełęczy Krowiarki.
Od Przełęczy Krowiarki cały czas szlakiem czerwonym, mijając Sokolice – Kępę – Gówniak, docieramy na szczyt Babiej Góry.
Trasa zimą jest bajecznie piękna, wszystko pokryte jest ogromną ilością śniegu.
Warto do takiej podróży w góry zimą, zaopatrzyć się w raki lub nakładki na buty.
My mieliśmy nakładki antypoślizgowe turystyczne SH100 z Decathlon. Do tego używaliśmy kijów trekingowych.
Pamiętajcie dobrze dostosować ubranie do warunków panujących w górach i temperatury.
Docieramy do Sokolicy, wydawałoby się, że została już ostania prosta. Dopiero teraz zaczyna się przygoda i walka z wiatrem.
Niestety od tego momentu nie mamy dużo zdjęć. Zbyt mocno wiało, a każdy postój to zbędne wyziębianie. Temperatura odczuwalna tego dnia to -40 stopni Celsjusza. Silny wiatr i niemalże zerowa widoczność, dlatego robienie zdjęć nie było najlepszym pomysłem.
W drodze na szczyt mijamy jeszcze Kępe i Gówniak.
Udało się! szczyt Babiej Góry zdobyty zimą !
Szybka przerwa na łyk ciepłej herbaty i uciekamy dalej, bo nadal wieje prze okrutnie.
Plan był, aby kierować się żółtym szlakiem do schroniska PTTK Markowe Szczawiny, ten wydawał się krótszy. Niestety szlak żółty z Babiej Góry jest nieczynny zimą.
Kierujemy się zatem dalej szlakiem czerwonym aż do przełęczy Błona.
Im bardziej w dół, tym spokojniej. Coraz częściej wyciągamy telefony, aby zrobić zdjęcie, bo znów krajobraz zachwyca. Śniegu jest dużo, ale szlak przetarty przez turystów. Nie spodziewaliśmy się o tej porze roku mijać tak dużo innych szalonych ludzi, którzy nie lubią zimna a pchają się na Babią Góre ;)
Szlak w dół jest dość stromy i wyślizgany, łatwiej było zjeżdżać na tyłku, co sprawiało większą frajdę niż cały czas kontrolować uślizgi.
Chwila przerwy w schronisku i małe co nieco. Bloku czekoladowego w górach jeszcze nie jedliśmy :)
Niestety w czasach koronawirusa i pandemii, wejście do schroniska jest jedynie możliwe po odbiór zamówionego posiłku oraz skorzystania z toalety.
Po Diabelskim Szczycie temperatura na zewnątrz nie jest nam już straszna. Siadamy na ławeczce przed schroniskiem na szybki posiłek.
Dalej będziemy kierować się już szlakiem niebieskim aż do miejsca, gdzie zostawiliśmy auto, czyli Przełęcz Krowiarki.
Aby dopełnić relację naszego szwendania się, zapraszamy do obejrzenia filmu.
Podobał Wam się ten wpis, napiszcie komentarz, udostępnijcie znajomym, napiszcie czego Wam zabrakło i o co możemy ten tekst uzupełnić.
Pozdrawiamy.